Nie pamiętam, kiedy wstałem i wyszedłem z mieszkania. Wiem,
że lodowate jesienne powietrze wdarło się pod moją koszulę gdy próbowałem
ustalić, która godzina. Próbowałem, bo nie miałem przy sobie telefonu. Musiałem
zostawić go w mieszkaniu, ale do diabła z tym. Zresztą, do kogo miałbym
zadzwonić?
Wstrząsany dreszczami przebiegłem na drugą stronę Dampt Street. Zmrok już zapadł i niewiele widziałem. Mało brakowało, a skończyłbym mój nędzny żywot pod kołami rozpędzonej ciężarówki. W sumie szkoda, że udało mi się dobiec do krawężnika.
Przeszedłem parę przecznic, obok luksusowego salonu fryzjerskiego odbiłem w lewo i znalazłem się na chodniku prowadzącym do Westminster Abbey. Sprytnie skręciłem obok Big Bena wdrapując się na zatopiony w księżycowym świetle Westminster Bridge. Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy nieznośny ból przeszył mój brzuch. Kolka.
,, Pamiętaj, głupku. Zawsze. Zawsze. Zawsze.‘’ – głos Harry’ego dzwonił w uszach, jego uśmiechnięte usta przybiły mnie do krawędzi mostu. Zapatrzyłem się w błyszczącą taflę wody, która czekała w dole, wołała do mnie jego głosem. ,, Zawsze, Lou. Zawsze o mnie pamiętaj‘’.
Przełknąłem łzy. Dobrze wiedziałem, co trzyma mnie przy życiu. Wspomnienie jego zapachu. Dotyku dłoni. Jego świecących oczu. I ten głos, ten zraniony głos wołający z głębin : ,, Pamiętaj..’’..
Ścisnąłem skronie palcami, przegryzłem drżącą wargę. Ciało nie słuchało moich niemych poleceń, ostrożnie odstąpiłem od krawędzi mostu. Z łomoczącym sercem popatrzyłem w stronę świateł przeszywających powietrze za London Eye. Istniała tylko jedna osoba, która mogła mi w jakikolwiek sposób pomóc.
Walcząc ze łzami przeszedłem przez most i przedarłem się przez grupę turystów smakujących nocnej wędrówki po Londynie. Szybko znalazłem się w okolicy kremowych apartamentów otoczonych przez zadbany żywopłot. Nie przepadałem za tą dzielnicą, cieszyłem się, że mieszkaliśmy z Harrym po drugiej stronie Tamizy.
Ochroniarz stojący na warcie w bramie poznał mnie od razu i przepuścił bez zbędnych ceregieli. Podbiegłem do zatopionego w świetle latarni budynku i chwilę później pukałem już do drzwi Liama.
- Louis..? – przyjaciel wciągnął mnie do środka apartamentu, a widząc moją spuchniętą od płaczu twarz wykrzywił się straszliwie. Zostałem zaprowadzony za rękę do salonu.
- Czekaj tu. – rozkazał i wyparował gdzieś na parę minut. Kiedy znów się pojawił, niósł ze sobą kubek gorącej herbaty. Oczywiście- tata Payne zaczyna działać.
- No to co się stało? – pytanie Liama zawisło w powietrzu, a ja poczułem się zmuszony, by na nie odpowiedzieć.
- Spieprzyłem. Znowu.
Liam poruszył się niespokojnie na kanapie obok, szukał słów. Nie musiał tego robić, wszystko już zostało powiedziane. Mój błąd był oczywisty, zbyt poważny, by puścić go mimo uszu. Harry miał prawo czuć się zdradzony. Na jego miejscu zareagowałbym tak samo.
- Chodzi o… wczorajszego tweeta?
Pokiwałem głową starając się przełknąć gulę rosnącą w gardle z każdą sekundą. Łzy z powrotem cisnęły mi się do oczu. Jak ja mogłem to zrobić?! Frajer i dupek. Kompletny dupek.
- A Harry? Co on na to..? – Liam uniósł brwi i zorientował się, że popełnił gafę. Odchrząknął.
- Głupie pytanie.
Nastąpiła cisza przerywana cichym cykaniem budzika przyjaciela, ukrytym gdzieś pod poduszką w sypialni. Gdybym tylko mógł cofnąć czas o jeden wieczór. Ten jeden cholerny, przegrany wieczór.
- Przeproś go.
Popatrzyłem na Liama z politowaniem.
- Myślisz, że naprawdę jestem taki głupi? Próbowałem. Próbowałem wiele razy. I nic. To jest koniec, wiesz..? Harry.. – mój głos zadrżał, zagapiłem się w podłogę. – Harry już do mnie nie wróci..
Wstrząsany dreszczami przebiegłem na drugą stronę Dampt Street. Zmrok już zapadł i niewiele widziałem. Mało brakowało, a skończyłbym mój nędzny żywot pod kołami rozpędzonej ciężarówki. W sumie szkoda, że udało mi się dobiec do krawężnika.
Przeszedłem parę przecznic, obok luksusowego salonu fryzjerskiego odbiłem w lewo i znalazłem się na chodniku prowadzącym do Westminster Abbey. Sprytnie skręciłem obok Big Bena wdrapując się na zatopiony w księżycowym świetle Westminster Bridge. Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy nieznośny ból przeszył mój brzuch. Kolka.
,, Pamiętaj, głupku. Zawsze. Zawsze. Zawsze.‘’ – głos Harry’ego dzwonił w uszach, jego uśmiechnięte usta przybiły mnie do krawędzi mostu. Zapatrzyłem się w błyszczącą taflę wody, która czekała w dole, wołała do mnie jego głosem. ,, Zawsze, Lou. Zawsze o mnie pamiętaj‘’.
Przełknąłem łzy. Dobrze wiedziałem, co trzyma mnie przy życiu. Wspomnienie jego zapachu. Dotyku dłoni. Jego świecących oczu. I ten głos, ten zraniony głos wołający z głębin : ,, Pamiętaj..’’..
Ścisnąłem skronie palcami, przegryzłem drżącą wargę. Ciało nie słuchało moich niemych poleceń, ostrożnie odstąpiłem od krawędzi mostu. Z łomoczącym sercem popatrzyłem w stronę świateł przeszywających powietrze za London Eye. Istniała tylko jedna osoba, która mogła mi w jakikolwiek sposób pomóc.
Walcząc ze łzami przeszedłem przez most i przedarłem się przez grupę turystów smakujących nocnej wędrówki po Londynie. Szybko znalazłem się w okolicy kremowych apartamentów otoczonych przez zadbany żywopłot. Nie przepadałem za tą dzielnicą, cieszyłem się, że mieszkaliśmy z Harrym po drugiej stronie Tamizy.
Ochroniarz stojący na warcie w bramie poznał mnie od razu i przepuścił bez zbędnych ceregieli. Podbiegłem do zatopionego w świetle latarni budynku i chwilę później pukałem już do drzwi Liama.
- Louis..? – przyjaciel wciągnął mnie do środka apartamentu, a widząc moją spuchniętą od płaczu twarz wykrzywił się straszliwie. Zostałem zaprowadzony za rękę do salonu.
- Czekaj tu. – rozkazał i wyparował gdzieś na parę minut. Kiedy znów się pojawił, niósł ze sobą kubek gorącej herbaty. Oczywiście- tata Payne zaczyna działać.
- No to co się stało? – pytanie Liama zawisło w powietrzu, a ja poczułem się zmuszony, by na nie odpowiedzieć.
- Spieprzyłem. Znowu.
Liam poruszył się niespokojnie na kanapie obok, szukał słów. Nie musiał tego robić, wszystko już zostało powiedziane. Mój błąd był oczywisty, zbyt poważny, by puścić go mimo uszu. Harry miał prawo czuć się zdradzony. Na jego miejscu zareagowałbym tak samo.
- Chodzi o… wczorajszego tweeta?
Pokiwałem głową starając się przełknąć gulę rosnącą w gardle z każdą sekundą. Łzy z powrotem cisnęły mi się do oczu. Jak ja mogłem to zrobić?! Frajer i dupek. Kompletny dupek.
- A Harry? Co on na to..? – Liam uniósł brwi i zorientował się, że popełnił gafę. Odchrząknął.
- Głupie pytanie.
Nastąpiła cisza przerywana cichym cykaniem budzika przyjaciela, ukrytym gdzieś pod poduszką w sypialni. Gdybym tylko mógł cofnąć czas o jeden wieczór. Ten jeden cholerny, przegrany wieczór.
- Przeproś go.
Popatrzyłem na Liama z politowaniem.
- Myślisz, że naprawdę jestem taki głupi? Próbowałem. Próbowałem wiele razy. I nic. To jest koniec, wiesz..? Harry.. – mój głos zadrżał, zagapiłem się w podłogę. – Harry już do mnie nie wróci..
Tak, to była prawda. Nie wróci.
Liam położył mi rękę na ramieniu i pokręcił przecząco głową.
- Harry nigdy nie znalazłby wystarczająco dużo siły, by odejść, Lou. On cię kocha. Zrozum to wreszcie.
Słowa przyjaciela przynosiły ulgę moim nadszarpniętym nerwom, ale nie były w stanie odgonić lęku przed odejściem Harry’ego. Byłem pewien, że nigdy już nie będzie tak, jak dawniej.
- Idź do niego. Przeproś go jeszcze raz. I jeszcze raz, jeśli będzie trzeba. - głos Liama stał się mocniejszy, brzmiało w nim polecenie. -Kup kwiaty, bombonierkę, albo po prostu powiedz mu, że go kochasz. Pokaż mu, że nie warto rzucać tego wszystkiego. Każdy popełnia błędy. Nikt nie jest idealny. Ja też wiele razy spieprzyłem. Ale nie możesz go stracić przez jakiegoś tweeta. To by było dziecinne i głupie. Tracić kogoś ważnego z powodu takiego gówna..?! Lou, otrząśnij się w końcu! Zrób coś, do cholery! Zanim będzie za późno.
Lęk wciąż przepełniał mnie od środka, ale Liam zasadził w moim sercu chęć walki. Coś obudziło się znów do życia w tej zmęczonej, dzwoniącej głowie, coś we mnie ożyło. Musiałem iść. Musiałem przeprosić Harry’ego i naprawić to, co zniszczyłem. Zanim będzie za późno.
- Nie wiem, sam nie wiem...
Liam położył mi rękę na ramieniu i pokręcił przecząco głową.
- Harry nigdy nie znalazłby wystarczająco dużo siły, by odejść, Lou. On cię kocha. Zrozum to wreszcie.
Słowa przyjaciela przynosiły ulgę moim nadszarpniętym nerwom, ale nie były w stanie odgonić lęku przed odejściem Harry’ego. Byłem pewien, że nigdy już nie będzie tak, jak dawniej.
- Idź do niego. Przeproś go jeszcze raz. I jeszcze raz, jeśli będzie trzeba. - głos Liama stał się mocniejszy, brzmiało w nim polecenie. -Kup kwiaty, bombonierkę, albo po prostu powiedz mu, że go kochasz. Pokaż mu, że nie warto rzucać tego wszystkiego. Każdy popełnia błędy. Nikt nie jest idealny. Ja też wiele razy spieprzyłem. Ale nie możesz go stracić przez jakiegoś tweeta. To by było dziecinne i głupie. Tracić kogoś ważnego z powodu takiego gówna..?! Lou, otrząśnij się w końcu! Zrób coś, do cholery! Zanim będzie za późno.
Lęk wciąż przepełniał mnie od środka, ale Liam zasadził w moim sercu chęć walki. Coś obudziło się znów do życia w tej zmęczonej, dzwoniącej głowie, coś we mnie ożyło. Musiałem iść. Musiałem przeprosić Harry’ego i naprawić to, co zniszczyłem. Zanim będzie za późno.
- Nie wiem, sam nie wiem...
- To się cholera jasna dowiedz! Nie trać go, Lou. Szkoda by było, uwierz.
Biłem się z myślami, jednocześnie czując, jak nadzieja znów we mnie ożywa.
- Jesteś pewien.? – zapytałem cicho, gula w gardle zmalała. Moje kości
wypełniała energia, czułem, jak zapał zmusza mnie do działania.
Liam pokiwał głową.
- Idź! I uważaj na siebie.
Uścisnąłem przyjaciela i zerwałem się ku drzwiom. Z chwilą, w której nacisnąłem klamkę, prąd przebiegł przez całe moje ciało. Muszę iść, biec, krzyczeć. Naprawić. Naprawić wszystko. Odzyskać Harry’ego.
- Tommo! – usłyszałem za sobą głos Liama, już zaczął się martwić. – A wiesz gdzie go szukać?!
Pokiwałem głową i zniknąłem w bramie posesji. Wiedziałem.
Liam pokiwał głową.
- Idź! I uważaj na siebie.
Uścisnąłem przyjaciela i zerwałem się ku drzwiom. Z chwilą, w której nacisnąłem klamkę, prąd przebiegł przez całe moje ciało. Muszę iść, biec, krzyczeć. Naprawić. Naprawić wszystko. Odzyskać Harry’ego.
- Tommo! – usłyszałem za sobą głos Liama, już zaczął się martwić. – A wiesz gdzie go szukać?!
Pokiwałem głową i zniknąłem w bramie posesji. Wiedziałem.
----------------------------------------------------------------------
Przepraszam za taki krótki rozdział, ale czasu brak.
Dziękuję Kaś za kolejny cudowny szablon. Jesteś niesamowita, a Twoje opowiadanie ( lay-with-me ) jest jednym z moich perełek. Dziekuję xx
+ Lou na moście --> koniecznie przesłuchajcie : On the nature of daylight
Na dziś dobranoc xx
Hmmm Ciekawe gdzie Harry!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie, bo jest takie inne, tajemnicze.
Na ogół nie zbyt lubię bromance, ale twój KOCHAM!
http://from-hatred-to-love.blogspot.com
Biedny Lou. Nie dziwię się, że tak emocjonalnie reagował i z tym mostem... No kurczę. Dobrze, że jednak się opamiętał. Ma też przyjaciela, na którego zawsze może liczyć :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że się pogodzą. No muszą przecież!
Czekam niecierpliwie na kolejny oraz zapraszam na nowy rozdział u mnie:
www.lay-with-me.blogspot.com
Pozdrawiam! :*
i cieszę się, że szablon się podoba (:
Już myślałam, że Louis skoczy z mostu. Dzięki Bogu tego nie zrobił. Dziewczyno, może mówię to po raz kolejny, ale jesteś NIESAMOWITA! Zostałam oficjalną fanką tego opowiadania. Rozdział genialny, oby tak dalej. Czekam z niecierpliwością na następny ; )
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
Jak zwykle świetnie :) Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńRonnie..hiehie
Jeezuu, dobrze, że Lou nie skoczył!!! Już się bałam!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się pogodzą, no wiesz, Lou i Harry. Ogółem to na prawdę uwielbiam tego bloga :D
Czekam na następny, bo serio piszesz świetnie!
:)
mam nadzieję, że Harry mu wybaczy, bo inaczej biedny Tommo serio rzuci się z mostu, a to by było straszne. Twoje opowiadanie jest tak inne od wszystkich, które czytuję... mam wrażenie, że każde słowo wnika we mnie dogłębnie, słowami potrafisz przekazać tak wiele uczuć, emocji... nie wiem co powiedzieć... może tylko tylę, ze czekam z niecierpliwością na nexta<3 Jest możliwość informowania o nowych notkach?
OdpowiedzUsuńhttp://modnieiurodnie.blogspot.com/
Hej, przepraszam, że komentarz jest taki krótki, ale mam burzę i pisze s na szybko =.= Chyba tylko na moim zadupiu jest burza =. =
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE opowiadanie, rozdział i autorka:)
PS. Dziękuję za powiadomienie i miły komentarz:)
Wchodzę, patrzę. JEST. Kolejny rozdział. I czytam. Czytam i wszystko wokół mnie zamiera. Nie wiem czy to Ty jesteś taka magiczna, czy to jak piszesz, ale proszę Cię nie przestawaj. Jest w tym coś...coś czego nie mogę opisać, bo kiedy zaczynam to czytać nic nie jest w stanie mnie odciągnąć. I kocham ten stan. I kocham twojego bloga i to opowiadanie <3 Czekam na następny rozdział i na 100 % będę go czytała ( jak każdy z resztą ) z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuńYou are amazing *.*
o matko biedny Lou mam nadzije że znajdzie Hazze i mu wytłumaczy czekam na kolejny Paulina xx
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial! swietnie piszesz!!! ps tak to ja salata xx
OdpowiedzUsuń..ja po prostu wiedziałam, że on NIE skoczy :)
OdpowiedzUsuń+ dobre słowa Liama nigdy nie są złe
Zapraszam na www.ho-run.blogspot.com / about Niall/
jak tylko weszłam na Twojego bloga kilka dni temu to było: OMG, boski szablon! normalnie.. brak mi słów, mistrzowski! biorąc pod uwagę fakt, że ja nie umiem zrobić nawet zwykłej sklejki... ;]
OdpowiedzUsuńtak, Lou, walcz! nie daj się! napij się redbulla czy czego tam chcesz i leć :D słaba jestem w dopingowaniu xD ale walcz, walcz, walcz! xD
Ale rozdział jest fantastyczny (jak zwykle ;p) i nie mogę doczekać się nn ^^
Cheers xxx
royal-life-with-one-direction.blogspot.com
Cześć! Chciałabym zachęcić Cię do przeczytania oraz skomentowania już piątego rozdziału, który pojawił się na moim blogu (: + Jako, że obiecałyśmy dodać fakty o nas, obietnicę dotrzymałyśmy, serdecznie zapraszam! ♥
OdpowiedzUsuńpo przeczytaniu prologu wiedziałam, że zostanę tu na dłużej! rozdziały niemal pochłonęłam w ekspresowym tempie, ponieważ tak bardzo mnie wciągnęły!
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że dawno nie czytałam opowiadania związanego z Larry'm, a to jest naprawdę genialne!
muzyka, którą dodałaś na końcu tego rozdziału towarzyszyła mi, kiedy czytałam pozostałe odcinki. idealnie zgrała się z każdym.
muszę przyznać, że po części rozumiem Harry'ego. on jest naprawdę uczuciowy, więc niektóre bodźce odbiera ze zdwojoną siłą. mimo wszystko sądzę, że powinni porozmawiać i wybaczyć sobie. przecież uczucie łączące ich nie jest byle jakim. wydaje się być prawdziwą miłością.
życzę weny i pozdrawiam!
[heartless-boys]
serdecznie zapraszam na 2 rozdział! : http://heartless-boys.blogspot.com/ :)
UsuńGenialny ! Po prostu tak świetny , że aż brak mi słów , czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńhttp://lovesandfriend.blogspot.com/
Ciekawe gdzie Hazzuś...
OdpowiedzUsuńMasz świetny, piękny szablon. ;)
Rozdział niesamowity!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Zapraszam --> http://magiczneonedirection.blogspot.com/